piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział IV

Dziś w szkole zjawił się Eduardo Fullen. Nie mogłam przestać o nim myśleć od naszego pierwszego spotkania, a ostrzeżenia Jacquba przed nim jeszcze to spotęgowały. Na biologii siedzieliśmy razem.
- Cześć - powiedziałam, kiedy dosiadł się do ławki
Eduardo zmierzył mnie wzrokiem
- Cześć - odpowiedział oschle.
- Długo cię nie było.. -ciągnęłąm - Słyszałam że byłeś chory
-  Yy.. Tak... - zaczerwienił się. - Miałem biegunkę.... - dodał prawie szeptem.
- Hej, Eduardo. Nie ma się czego wstydzić. Ja na przykład w dzieciństwie miałam grzybicę stóp i od tej pory kiedy wymyję nogi, to w wodzie nadal pływają pieczarki. - mówiłam z entuzjazmem
Eduardo popatrzył na mnie chwilę i widać było, że silnie coś przeżywa.
- To.. Wspaniałe - powiedział w końcu. Jego oczy zaświeciły, był naprawdę poruszony.
- Może z twojej biegunki też wyniknie coś wspaniałego! - krzyknęłam troche za głośno
Nagle klasa wybuchła śmiechem, a szczególnie dres z pod okna imieniem Majk.
- Fullen?! Serio miałeś biegunkę?! - dławił się śmiechem - To takie słodkie, że zwierzasz się z tego swojej przyjaciółce!
W oczach Eduarda widać było wściekłość. Szybkim ruchem ręki zamknął podręcznik do biologii, wziął swój plecak i skierował się do wyjścia. Przed drzwiami odwrócił się jeszcze na chwilę do klasy i tupnął nogą.
- Foch! - krzyknął bardzo cieniutkim głosikiem, a następnie zamnął drzwi z hukiem.

Całą lekcje myślałam o tym zajściu. Zastanawiałam się czy Eduardo wie kto tak naprawdę jest ojcem Pablito. Ciekawiło mnie też dlaczego ma takie ubłocone buty. Gównem jakimś krecim czy coś. Z moich myśli wyrwał mnie brutalnie nauczyciel od biologii. Wkurzał się, że musi się z nami użerać, a przecież zawsze marzył o tym, by zostać piosenkarzem w boys-bandzie. Później chciał nam zaprezentować swoje umiejętności wokalno-taneczne i zaczął śpiewać "Ona tu jest i tańczy dla mnie". Swoją drogą - dobrze, że jednak nie śpiewa w tym boys-bandzie. Stanowczo wolę go, kiedy opowiada o rozmnażaniu. Jest bardzo przekonujący.
Na przerwie zauważyłam Eduarda w sekretariacie. Przechodziłam akurat obok, kiedy prosił, aby przeniesiono go do innej grupy. Myślę, że to może mieć coś wspólnego ze mną. Wujek Władek miał rację, żebym zaczęła przestrzegać zasad BHP i myła ręce po siusiu. Postanowiłam, że zacznę. Dla Eduarda zrobię wszystko!

Kiedy wróciłam do domu, Charlie był w pracy. Musiałam spędzić kolejny dzień z wujkiem Władkiem. Właśnie kupił sobie nowy bizon i chciał go przetestować. Zastanawiałam się skąd u niego taki pociąg do rolnictwa. Najpierw ciągnik z przyczepką, potem nowe różowe grabki, a teraz TO! Wyruszyliśmy w pole. Kiedy dotarliśmy na miejsce wujek odezwał się:
- No, Bella. Wyskakuj! Teraz będziemy kosić.
- Ale... - próbowałam mu przerwać.
- Żadne ale! - krzyknął wypychając mnie z kabiny. - Tam pod lasem sobie stań, a ja tera bede jechał. Jak zobaczysz co to cudeńko potrafi, to ci skarpety z nóg pospadają! - mówił rozochocony.
- ALE TU PRZECIEŻ ROSNĄ ZIEMNIAKI! - krzyczałam, ale huk maszyny wszystko zagłuszał. Jechał wprost na mnie. Bezradnie patrzyłam na zblizającą się młocarkę i zastanawiałam się jak wygląda życie, kiedy jest się podobnym do Freddy'ego Kruegera. Kombajn bezlitośnie przesiewał kolejne grudy ziemi.
- Bella! - usłyszałam czyjś krzyk. Poczułam silne szarpnięcie, a kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam Eduarda.
- Nic Ci nie jest? - spytał.
W tej chwili zorientowałam się, że mam pełno w gaciach.
- Wszystko ze mną Ok. - odparłam próbując zachować pozory normalności.
Eduardo uśmiechnął się tylko, a potem bez słowa odszedł.
W sumie pasowało mi to, bo nie chciałam, żeby poczuł co mam w spodniach. Uratował mnie.. Spojrzałam w jego stronę. Jego umięśniona, karla sylwetka oddalała się w pośpiechu. Z nogawki wystawał mu ultramiękki, superwytrzymały, trójwarstwowy papier "Velvet". Ah! Mój Romeo...

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział III


Nie mam już monobrwi. Teraz, kiedy ją zgoliłam, wyglądam jak prawdziwa kobieta. Zrobiłam to z myślą o uroczym karle, z którym miałam biologię parę dni temu. Od tamtego czasu nie pokazał się w szkole, ale tata mówił mi, że panuje epidemia biegunki. Z tego też powodu codziennie każe mi jeść cement. To dobra metoda, bo od tygodnia nie czuję "grubszej potrzeby" i nawet nie szkodzi mi płyn do higieny intymnej wujka Władka. Jedyna wada jest taka, że trochę chrupie w ustach i wchodzi między zęby. Ale to nie jest dla mnie problemem, bo wujek Władek spruł ostatnio skarpetki, więc mam nitkę, którą ten cement wygrzebuje.
On też lubi jeść gruz. Myślę nawet, że może być cyganem, dlatego pewnego dnia, gdy zaproponował mi pójście na party kółka garncarskiego, zgodziłam się. Doszliśmy tam na piechotę, bo wujek zapewnia, że nic tak nie ujędrnia pośladków, jak spacer o zmierzchu.
Było tam około dziesięciu mężczyzn. Siedzieli w kole po turecku. Przy wejściu podano nam różowe szlafroki i urocze czepki na głowę. Wyglądałam w nich naprawdę szałowo. Szczególnie, że wczoraj pierwszy raz ogoliłam nogi. Tata był zadowolony, bo teraz w końcu  może zmienić ściółkę śwince morskiej Władka. Twierdził, że trociny są zbyt drogie, a wujkowi potrzebny jest nowy żel. Wczoraj nawet się o to pokłócili.
Usiadłam koło młodego chłopaka. Był bardzo wysoki i opalony. Miał może szesnaście lat. Długie czarne włosy Severusa Snape'a wspaniale komponowały się z jego dziewiczym wąsikiem. Lubię naturalne piękno.
-Jestem Jacqube- podał mi spoconą dłoń- ty pewnie jesteś Bella.
-Tak, zgadza się- uśmiechnęłam się szeroko. Zdałam sobie sprawę, że znów nie umyłam zębów. Z moich ust uniósł się zielonkawy opar. Mój nowy znajomy nie zwrócił na to uwagi. Rozległ się ostry dźwięk. To mężczyzna na wózku inwalidzkim stukał w swoją maszynę garncarską.
-Chłopcy...- zaczął.
-I dziewczynki!- wtrącił wujek.
-Tak i dziewczynki! Zabieramy się do pracy.
Na sali zapanowała cisza, przerywana jedynie buczeniem kręcących się maszyn i plasku gliny.
-Kojarzysz może jakiegoś karła?- zapytałam Jacqube'a. Nagle wyprostował się.
-Eduardo Fullen...-mruknął- nie radzę ci się z nim zadawać.
-Dlaczego?-zapytałam zdziwiona.
-Nie powinienem ci tego opowiadać, ale widzę, że tylko to może ci pomóc. Otóż wszystko zaczęło się od tego, kiedy mój ojciec, ten na wózku, jak co dzień odniósł mnie do okienka życia. Pierwszy raz od wielu miesięcy zauważyłem tam drugiego chłopca. Od tej pory nasze drogi ciągle się schodziły. Później zapisano nas do wspólnego przedszkola. Gdy pewnego dnia myślałem o świerszczyku mojego ojca, Eduardo wrzasnął całe gardło:
-Jacqube ma brudne myśli, proszę pani!!
Zastanowiło mnie to. Czy on może czytać w myślach? Nie to było jednak najgorsze. Nasza klasa miała wystawić spektakl pt. "Kopciuszek". Zawsze chciałem być księżniczką, ale pani stwierdziła, że Fullen jest lepszy. Nie wiedziałem jak odnaleźć się w roli czarownicy.
Dobrze, że kółko garncarskie zapewnia mi urocze sukienki. To najlepsze miejsce i tu czuję się sobą -zakończył.
Nie odpowiedziałam. Czułam, że nie zdradził mi wszystkiego. Opuściliśmy party po trzech godzinach. Wujek Władek był usatysfakcjonowany. Kupił mi parówki w bjedronce, które ugotowałam na kolację.

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział II


         Mój pierwszy dzień w Ciechocinku. Strasznie tu zimno, ale nie wiem czy to wina tutejszego klimatu, czy nie zjadłam za dużo tabletek na hemoroidy. Żel wujka Władka odezwał się dziś rano.
Myślę, że powinnam opisać naszą łazienkę, jest warta uwagi. Szczególnie nasz różowy nocniczek. Spędziłam tam trzy godziny i dobrze się z nim zaznajomiłam. Sądzę, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. Dziś był mój pierwszy dzień w szkole.
         Cały budynek pobrudzony był sprejem. Jakieś "CHWDP" i "JP". Wszędzie tego było pełno. Zaczepił mnie jakiś chłopak. Był przebrany za jednorożca.
-H3J. :))) J4k 51ę M452? Lu8152 dż0N45 Br4|)3r5. :))) j4 73ż! hU3hU3hU3, 8ę|)213My |=4jNą P4Rą. :)))  ;) :* - zawołał do mnie.
-Co?- mruknęłam pod nosem i przyjrzałam mu się. Był skośnooki i pewnie lubił chińskie bajki. Jakiś sezonowiec pieprzony. Rainbow Dashów mu się za chciało. Odeszłam szybko i weszłam do klasy. Nauczyciel kazał mi się przedstawić.
-Nayamsebellasłon...-wyjąkałam.
-A czemu nie Naturella?- zapytał nagłos facet spod okna.
-Bo debilu- zaczęła druga blondynka- każdy wie, że to sama wata!
-Nie odzywaj się, bo sama  używasz podpasek Femina z Bjedronki- odrzekł tamten.
        Usiadłam w pierwszej ławce. Przez całą lekcję obrzucali mnie papierkami, ale ćwiczyłam z ojcem jogę dla naturystów, więc wiedziałam, że nie wolno reagować na takie zaczepki. Najlepszym lekarstwem na stres było żarcie. Weszłam do stołówki i stanęłam w kolejce.
-Hambjurgera, zapiekankę, cheeseburgera, frytki, tortillę, kebaba, BigMaca, Colę i sałatkę, żeby nie było kalorycznie- rzekłam i usiadłam przy stoliku na środku sali. Zaraz dosiadł się jednorożec IG0r, facet od podpasek -Majk i dziewczyna, z którą się kłócił -Helena
-Ja pitole, byłam wczoraj w galerii, nie? Ja pitole, nie? I byłam tam z moim nowym chopakiem, nie? I tam była taka laska, co zrobiła mu kiedyś dobrze, nie? Za 30 zł... Totalna siara, nikt normalny nie bierze tyle za usługę - nawijała. Może by mnie to zainteresowało, gdyby nie to, że w tym momencie na salę weszło pięcioro ludzi. Wszyscy byli niesamowicie piękni, ale najfajniejszy z nich był szatyn, karzełek. Z klaty wystawał mu dywan z Ikei. To był dzień, w którym całe moje życie miało się zmienić...
         Na następnej lekcji miałam biologię. Tata nie był zadowolony, że muszę
 chodzić na ten przedmiot, bo w tym roku przerabialiśmy rozmnażanie. Wszystkie ławki były zajęte z wyjątkiem tej, obok uroczego karła. Odsunął się na sam kraj ławki. Pomyślałam, że jednak warto było umyć ręce po wyjściu z toalety.
-Co... brzydko pachnę?- zapytałam przysuwając się do niego. Nie odpowiadał. Obiad był chyba nieświeży, bo rozbolał mnie żołądek. Myślę, że było czuć. Po zakończeniu lekcji mój sąsiad uciekł jako pierwszy. Było w nim coś niezwykłego. Musiałam go rozgryźć. Ale najpierw... postanowiłam zgolić monobrew.



wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział I

Stało się. Zamieszkałam w Ciechocinku. Matka po tym, jak sprała mnie baseballem, wysłała mnie do senatorium. Chyba nie jestem tu mile widziana. Wszyscy krzywo na mnie patrzą, ale może to dlatego, że od tygodnia nie zmieniłam bielizny. Sama już nie jestem pewna, czy zieleń moich skarpetek to barwnik, czy nowy rodzaj grzyba.
Mój ojciec, Charlie, chyba też coś poczuł. A przynajmniej jego partner, wujek Władek. Gdy stałam dziś przed lustrem, podszedł do mnie i patrzył na moje odbicie.
- Mogłabyś kiedyś umyć włosy, Bella. - powiedział po chwili.
Spojrzałam na siebie. Czarna, krzaczasta monobrew dominowała nad całą twarzą. Całe moje czoło było jednym wielkim pryszczem, który aż prosił się, żeby go wycisnąć. Ale włosy... Zaczęłam się zastanawiać, kiedy ostatni raz je myłam. Nie mogłam sobie przypomnieć konkretnej daty.
- Nie zabrałam z domu szamponu. - powiedziałam na głos.
- No to pięknie. Dziewczyno, psujesz mi reputacje! Ty wiesz kim ja jestem? WW - Wielki Władek. Mówi ci to coś? Hę?
- Nie...
- Jak to nie?! Jestem najsłynniejszym tancerzem go-go w całym stanie! Ja muszę dbać o imidż. A z tobą, to nawet wstyd iść na szoping. Moim zdaniem, to powinnaś pracować w rzeźni.
- Niby czemu? - spytałam zaskoczona.
- Bo z takim wyglądem, to wystarczyłoby, że weszłabyś do hali, a całe bydło by zdechło. No i ten zapach. Ahh. Prawie jak afrodyzjak...
- To mój nowy perfum, kupiłam go na wyprzedarzy w biedronce. Jest bardzo wydajny.
- W końcu jego głownym składnikiem jest gówno. - wzniósł oczy ku niebu - Charlie, skarbie! Słyszysz to? Tu trzeba podjąć jakieś drastyczne kroki.
 Tata podniósł wzrok znad gazety.
- Co masz na myśli? - zapytał od niechcenia Charlie.
- Jakaś liposukcja czy coś. Cokowlek! No kociaku, myśl.
- Hm. Moim zdaniem... - zaczął Charlie - to chyba nic tu nie pomoże. Po prostu ubierzmy jej worek na głowę.
- Tak! Skarbie, zawsze wiedziałem, że jesteś genialny! - krzyknął wujek Władek i klasnął w ręce z zachwytu.
- Nie! Ja się nie zgadzam! Jestem piękna i nie mogę tego ukrywać. Ostatnio, to nawet taka sławna aktorka, Beatka, która grała w moim ulubionym serialu - Pamiętnikach z Wakacji, powiedziała, że jestem piękna! A wy, to jesteście zazdrośni! - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju.
Nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy dzień u taty. Ale myślę, że nie będzie tak źle. Może wujek Władek był taki, bo źle znosi zapach przepoconych ubrań. Wieczorem pożyczyłam od niego płyn do higieny intymnej, dobrze smakował. Ten, który miała mama był taki gorzki, a wujkowy jest słodki. Wujek Władek to ma gust!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Prolog


Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak chciałabym umrzeć - nawet mimo wydarzeń ostatnich miesięcy. Ale choćbym próbowała, z pewnością nie wpadłabym na coś podobnego. Niczyja matka nie nosi przy sobie przecież kija od baseballu.
Sparaliżowana wpatrywałam się w wielką maszynę do makijażu permanentnego. Kosmetyczka zbliżała się do mnie z szerokim uśmiechem mordercy.  Oto cały następny miesiąc miałam spędzić z trwałym makijażem. To drogi zabieg, bez wątpienia. Nie będę już zwykłą dziewczyną. To coś znaczącego.
Gdybym nie dostała tym kijem od mamy, nie leżałabym teraz w tym gabinecie, wiedziałam o tym dobrze, ale mimo to nie potrafiłam zmusić mojego kołaczącego serca do pożałowania decyzji o wizycie u kosmetyczki. Właśnie teraz największe ciacho w ogólniaku mogło na mnie zwrócić uwagę.